
Kradzieże samochodów są aktualnie zmorą w Wielkiej Brytanii.
W ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii zgłoszono kradzieże 61 343 pojazdów – to trzecia najwyższa wartość w ciągu 10 lat, z czego ok. 40 % skradziono bez użycia kluczy, m.in. metodą tzw. „relay attack”
Wiele z tych aut trafia do „chop shopów”, gdzie są rozbierane na części – gdy już uda się zlokalizować samochody i kogoś zatrzymać, to osoby zatrzymane to tylko wykonawcy, a nie planujący operację przestępcy, najczęściej pociągający za sznurki zza granicy.

W związku z legislacją nowego prawa: zakup, posiadanie, wytwarzanie lub rozpowszechnianie urządzeń służących do kradzieży samochodów (np. can‑bus grabbers, game-boy) będzie skutkować karą do 5 lat więzienia i wysoką, bez górnej granicy grzywną.
Według Clive’a Waina z Tracker (firma śledząca skradzione auta), nowe prawo to krok we właściwym kierunku, ale nie ostateczne rozwiązanie problemu – potrzeba skuteczniejszych śledztw, a wymiar sprawiedliwości nadal traktuje tego typu zbrodnie jako niegroźne, co utrudnia egzekwowanie surowszych wyroków.
Problemem jest również brak jednego, skoordynowanego podejścia służb.
Najlepszym przykładem jest skradziony niedawno Mercedes CLA, który krążył między jurysdykcjami policji w Essex i Londynie, co skutkowało opóźnieniem w dochodzeniu i utratą możliwości przeprowadzenia analizy forensycznej (z j. angielskiego: forensic analysis).
Co podkreślił Neil Thomas z Inn Track (inna firma śledząca auta) trudności w koordynacji między regionami i przekazywanie informacji między policjami opóźnia odzyskanie pojazdu i całe śledztwo.
W skrócie, w Wielkiej Brytanii nowe prawo uderza w sprzedaż i posiadanie narzędzi do kradzieży, ale – jak podkreślają eksperci – bez skutecznego ścigania i lepszej współpracy policji wciąż pozostanie tylko częścią rozwiązania. Gratulujemy Wielkiej Brytanii zauważenia tego wielkiego problemu i służymy pomocą w działaniach prewencyjnych. #StopCarThefts